recenzja nagrodzona przez tvp kultura
Wunder Star
Drugi etap konkursu chopinowskiego rozpoczął się bez Gracjana Szymczaka i Erica Zubera. Brakowało mi świeżego i niezmanierowanego Polaka oraz wyraźnie, czasem nawet dosadnie grającego Amerykanina. Chyba na obu trafiła klątwa scherza b-moll.
Moj faworyt Ingolf Wunder – dokładny jak maszyna, precyzyjny jak chirurg, miejscami schodził pianissimo tak, ze zastanawiałam się czy w ostatnich rzędach słuchacze nie myśleli przypadkiem, ze przestał grać. Nie jest już tak świeży jak 5 lat temu, jego interpretacje są konsekwentne, gra przemyślana. Dźwięk czysty, perlisty. Trochę ubawił mnie walcem, od razu słychać, że to na pewno gra Austriak.
Co do Fei Fei Dong, to nie wiem co robi w trzecim etapie. Weszła na scenę piękna, w chińskiej sukni, jak księżniczka Turandot i tak też grała, od jej mazurków powiało surowym chińskim klimatem. Koda poloneza fis- mol zabrzmiała rzeczywiście, ale tylko przez chwile… zupełnie jakby tygodniowy deszcz zamienił się w dwuminutowa burzę.
Za to Ari Katada,18 latka wyglądająca jak laleczka z bajki Andersena poruszyła mnie w mazurkach swoja delikatnością, subtelne zmiany barwy w piano, leciutka rytmika. Szkoda, ze nie usłyszymy jej III etapie konkursu chopinowskiego, niestety polonez nie udał się jej w ogóle i bardziej przypominał chocholi taniec, czym jak widać zraziła do siebie jurorów.
Czekałam na taka postać jak Andrew Tyson, kontrowersyjną, oryginalną. Jego walc był leciutki, zwiewny, rytmicznie wyjątkowo sprawny… Amerykanin był jedynym uczestnikiem bez napięcia odciśniętego na twarzy.
Polonez może w tej interpretacji podobać lub nie, kwestia gustu, ale na pewno było to pierwsze w tej stylistyce wykonanie w XVI edycji konkursu.
Oceniając barwę i szlachetność dźwięku najlepiej wypada Yulianna Avdeeva. Jej fortepian brzmi pełnie, ciepło, miękko, dość równo dając możliwość pięknego modelowania frazy. Gdybym miała przyrównać jej grę do śpiewu Yulianna byłaby dojrzałym mezzosopranem. Ukraince nie sposób odmówić osobowości muzycznej jak tez i stricte scenicznej.
Nie przeszedł tego etapu faworyzowany Jacek Kortus, co mnie osobiście nie dziwi. Grze tego młodego poznaniaka technicznie nie można wiele zarzucić, więc niby wszystko jest świetnie… lecz nie jest. Dokładnie takich samych wykonań na konkursie było już kilkadziesiąt, muzyczna kalka.
Nieco „rosyjsko” grał Paweł Wakarency. Z dwojga polaków wybrałabym jednak Marcina Kozieja. Kultura krakowianina powstrzymuje go od nadmiernego efekciarstwa, dzięki czemu mazurki są jasne, skromne i czyste.
Z jakiegoś powodu najsłabszym punktem programu zazwyczaj był polonez. Albo nie osiągnięte lub puste brzmieniowo forte,(jak w przypadku większości skośnookich piękności i ich równie egzotycznych kolegów) albo zbyt marszowa, nie elastyczna, rytmika(niestety w tym tez Polacy i Amerykanie). Mi osobiście najbardziej podobała się interpretacja Wundera, dostojna i wcale nie aż nazbyt ciężka. Marzy mi się jednak polonez w duchu romantyzmu, gdzie dostojeństwo przemiesza się z temperamentem i zamiast hamować się nawzajem jedno wyniknie z drugiego.
ZOBACZ RÓWNIEŻ KONKURS CHOPINOWSKI ETAP III