Po moim zdaniem, niewyraźnym i mało oryginalnym soundtracku z trylogii Władca Pierścieni ( nie pisze tu oczywiście, o zawsze cudownej Enyi), muzyka „Hobbit”, okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Więcej kontrapunktu, mniej infantylnych wstawek rodem, z zajęć rytmiki. Brzmienie orkiestry pełne, a sekcja smyczkowa, ciekawie odcina się od przewodniego tematu. Pieśń „Over the Misty Mountains Cold „obrazuje nastrój magicznego świata, męski głęboki głos, brzmi pełnie i prosto, uderzając rytmicznym transem, jakby chciał zahipnotyzować słuchacza, zanim jeszcze przeniesie go do krainy Tolkiena.

 

ZOBACZ RÓWNIEŻ